piątek, 14 listopada 2014

Holly

Imię: Holly
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Klan: Północ
Stanowisko: Znachorka
Pupil: Mikki - samica (królik)
Charakter: Zawsze gdy kogoś pozna analizuje go bezbłędnie. Nie da się jej oszukać. Jest niczym sherlock Holmes z książek Istot. Dużo biega i dba o zrowie. Jest romantyczna i ambitna. Nie da się oszukać.
Rodzina: Rodzeństwo - Vandetta (północy), Hunter (zachodu)
Partner: Brak
Potomstwo: Brak
Historia: Razem z rodzeństwem dużo podróżowała. Szukali domu, schronienia... Po jakimś czasie trafili na tereny Watahy Północy. Ona i jej siostra zostały na górzystych terenach, jednak ich brat nie chciał zostać. Za wskazówkami Alphy Kiry ruszył na zachód.
Właściciel: Wilczka




Inne

Hunter

Imię: Hunter
Wiek: 6 lat
Płeć: Basior
Klan: Zachód
Stanowisko: Dowódca polowań
Pupil: Cort - samiec (jaszczurka)
Charakter: Jest bardzo tajemniczy i trzyma się swojej grupy. Działa samodzielnie i stara się nie zatrzymywać by komuś pomóc. Dąży do tego by stać się miłym ponieważ takim kimś jest
Rodzina: Siostry - Holly (północ), Vandetta (północ)
Partnerka: Brak
Potomstwo: Brak
Historia: Podróżował wraz z siostrami przez wszelkie krainy. Po jakimś czasie trafili na tereny Odległej Północy i przypadkiem wpadli do Kanionu Łez. Członkowie Watahy Północy ocalili ich. Hunterowi jednak nie pasowała ta wataha. Wydawała się trochę dziwna. Postanowił szukać dalej... Powędrował więc na zachód, gdzie Sombra i inni ciepło go przyjęli (chyba...).
Właściciel: Wilczka

Vandetta

Imię: Vandetta
Wiek: 4 lata
Płeć: Wadera
Klan: Północ
Stanowisko: Szaman plemienia
Pupil: Shi - samica (kojot)
Charakter: Małomówna, zdecydowana, miła, pomocna, ambitna, inteligentna, tajemnicza. Te cechy ją wyróżniają. Czasami nad sobą nie panuje i wtedy jest lekko niebezpieczna
Rodzina: Rodzeństwo - Holly (północy), Hunter (zachodu)
Partner: Brak
Potomstwo: Brak
Historia: Podróżowała z bratem i siostrą. Po jakimś czasie trafili na tereny watahy północy. Jednak jej bratu nie pasowała ona. Powędrował więc na zachód, wadery zostały.
Właściciel: Wilczka

środa, 12 listopada 2014

Otwarcie bloga

Panie i panowie! Chłopcy i panny! Basiory i wadery oraz szczeniaki! Mamy dziś 12 listopada i ogłaszamy wielkie otwarcie bloga!

Która wataha jest Ci pisana? Może stara dobra Wataha Południa gdzie sprawiedliwość i wiedza górują nad innymi cechami? Może Wataha Zachodu, której członkowie kryją mrok w sercach? Albo Północ gdzie uczą odwagi i miłości? Czy może Wataha Wschodu, której dzicy i weseli członkowie bardzo się od siebie różnią?

Dołącz do Watah Złotego Lasu kierowanych mocami Aishy i jej szamanów. Przeżywaj pełne wrażeń przygody w cudownym wilczym świecie. Wyślij formularz wilka już dziś!


niedziela, 9 listopada 2014

Marry

My Heart Bleeds by Kakasandra00x
Imię: Marry
Wiek: 5 lat
Płeć: Wadera
Klan: Wschód
Stanowisko: Samica Alpha
Charakter: Marry można określić jako wybuchową. Nie da się jej dokładnie poznać, ponieważ jest bardzo zmienna. Jednego dnia będzie miłą i zdeterminowaną samicą, a następnego żądną krwi, zabójczą, prawdziwą Marry. Wiele blizn na jej tułowiu świadczy o jej agresywności i walkach jakie przetrwała. Czasami przez swoje niekontrolowane wybuchy potrafi skrzywdzić kogoś, kto tylko znajduje się w zasięgu wzroku. Jednak ze względu na swoje obecne stanowisko została zmuszona do podporządkowania się ogólnym warunkom. Przyjęła do swojego zimnego serca to, że musi zachowywać się godnie. Ma być przykładem dla młodych wilczków, a nie postrachem wszystkich mieszkańców. To nie jej wina, że los nauczył ją pewnej zasady, a mianowicie "Jeśli umiesz liczyć, licz na siebie". Ten cytat wyleciał z ust jej matki, która jednak po jakimś czasie porzuciła Marry. Jednak wilczyca, dzięki swojej nieobliczalności przetrwała nawet w dziczy i udało jej się zajść aż tutaj.
Rodzina: Matka - Lucy, ojciec - podobno Bigby [*].
Partner/ka: Wątpi, że znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił ją szczerze pokochać.
Potomstwo: Nie posiada.
Historia: To naprawdę ciekawa historia, więc radzę ci przeczytać ją do samego końca... Otóż dokładnie pięć lat temu, 31 października w odległej krainie, nad brzegiem jeziora, w przytulnej norze, na świat przyszła mała wilczyca, o sierści w kolorze żywego brązu, pięknego jak kora młodego drzewa, lub błyszczący w słońcu, brązowy cukier, a imię jej brzmiało Marry. Miała również cudowne, głębokiego oczy, o barwie szmaragdu, błyszczącego w świetle Księżyca. Niemalże idealne stworzenie. Jednak nikt nigdy nie spodziewał się, ile okropieństw taka istota potrafi uczynić... Ale do rzeczy. Pół godziny po narodzinach, w norze, zjawił się potężny, ciemnobrązowy wilk, o żółtych oczach i łagodnym uśmiechu. Był to ojciec młodej, która właśnie przyszła na świat. Urodziła się o miesiąc za wcześnie. Pozostałe rodzeństwo zmarło, w wyniku poronienia. Ona jedna przetrwała. W czwartym miesiącu swojego życia, zaczęła sprawiać ogromne problemy. Gryzła wszystko co tylko wpadło jej do pyska. Matka nie mogła tego wytrzymać. Pewnej nocy, po prostu uciekła, zostawiając Marry jedynie z ojcem. Jednak ten nawet o tym nie wiedział, ponieważ na polowaniu pożarł się z innym wilkiem o zwierzynę i był ranny, a rozwścieczony łoś postanowił go zabić... Szczeniak, który nie miał nawet pół roku, został pozostawiony na pastwę losu. Jednak Marry dostała od życia jedyną w swoim rodzaju szansę. Szansę, na lepsze życie. Oczywiście zmarnowała ją. Zrobiła to w momencie, gdy mając rok zabiła innego wilka. Była wściekła na niego, za zabranie jej upolowanego obiadu. A potem pożywiła się i sarną, i wilkiem, którego ze złości zabiła. Jej natura była zbyt okrutna. Wilczyca zrozumiała to mając trzy lata i wtedy, postanowiła się zmienić. Dotarła do krainy Złotych Lasów i spotkała ród północy, z którym zaprzyjaźniła się. Ród północy obiecał jej ziemię, w zamian za dostatek żywności i pomoc w ochronie Złotych Lasów. To były ciężkie czasy, a rody Złotych Lasów były zagrożone. Wkrótce, za swoje zasługi, Marry została mianowana Alphą rodu wschodniego. Rzucając za sobą nieciekawą i tak bolesną przeszłość, przyjęła stanowisko z godnością. I chociaż wciąż zdarza jej się miewać ogromne napady złości, to jeszcze nigdy nie doszła do stanu morderczego. Stanu, w którym zmienia się jej charakter i ciało, a myśli nie kontrolują się i wypuszczone na wiatr, ranią słownie. A ciało, rani fizycznie. Straszna rzecz, przez którą Marry została kiedyś nazwana Krwawą Marry. Teraz jednak to ukrywa i pragnie by nikt, nigdy nie dowiedział się o tym co przeżyła w przeszłości.
Właściciel: dragon245

sobota, 8 listopada 2014

Od Sombry

Kolejny raz spoglądałem na zachodzące słońce. Ostatni raz dzisiaj zaświeci. Zaśnie i obudzi się następnego dnia. Ostatni promień połyskiwał horyzont i zastała czarna noc. Położyłem się na kamieniu przy stawie. Ułożyłem pysk na łapach i zamknąłem lekko oczy.
Szelest. Nie zwróciłem na to uwagi. Znowu jakieś zwierze. Coś jednak wzbudziło we mnie niepokój. Wstałem i zobaczyłem coś w krzakach. Poczułem jak ziemia się trzęsie. Odsunąłem się na bok. Z lasu wybiegło jakieś 15 saren i kilkanaście jeleni. Wycofałem się, było ich za dużo.
Jednak... poczułem coś. Zobaczyłem sarenkę. Nie nadążała za innymi. Chodziła sama.


Może się nie prześpię, ale coś zjem - pomyślałem. Skoczyłem na malucha i rozszarpałem mu krtań. Już nigdy nie zobaczy rodziców, nie weźmie do pyska trawy, nie poczuje smaku wiatru, zapomni o wszystkim. Właściwie już zapomniało. Zaśmiałem się do siebie. Zaciągnąłem zdobycz do siebie. W mojej średniej wielkości jaskini miałem spokój i mogłem w spokoju zjeść. Mięsko było jeszcze ciepłe, ale jeszcze lepsze! Było bardzo delikatne i miękkie. Wprost rozpływało się w pysku. Ale nie czas na rozkosze. Muszę wstać aby zrobić wszystkie zaplanowane rzeczy.
Położyłem się na kilku skórach z białego krokodyla. Twarde łuski idealnie działały na sen... Szybko zasnąłem. Śnił mi się zachód słońca. Najpiękniejszy jaki widziałem. Ogarnęła go ciemność. Podeszłem bliżej cienia. Czułem energię, jakby nowe życie. Z cienia ukształtowała się jakaś sylwetka...
- Witaj bracie - powiedziała postać.
- Witaj - uśmiechnąłem się.
- Musisz.
- Co?
Wtedy sen się urwał. Ale musiałem pamiętać. To tylko moja wyobraźnia. To nie dzieje się na prawdę.
Wstałem i wyszłem na bagna. Nie chcę z nikim rozmawiać bez potrzeby. Wziąłem głęboki wdech. Bagna miały inne, ciężkie powietrze, ale nie śmierdziało tutaj. Obszedłem zakamarki gdzie mogły chować krokodyle czy węże.
Przeszedłem już trochę. Chyba 5 kilometrów, ale nasze bagna są ogromne. Patrzyłem na łapy. Robiły się na nich grudki od błota. Chód stał się monotonny. Byłem coraz bardziej śpiący. Nie wiem kiedy czarny sen zaczął mnie dopadać. Im bliżej byłem błogiego miejsca do którego dążyłem tym gorzej się czułem. Od czasu do czasu budził mnie zimny wiatr. Czułem jakbym chodził w kółko. Spojrzałem w górę. Było południe. Już? To niemożliwe. Podeszłem jeszcze kilka kroków. W końcu. Cmentarz ujawnił mi się. Odrapałem się o drzewo. Wziąłem wdech i otworzyłem szeroko zielono-żółte oczy. Zacząłem się rozglądać. Czułem jak energia do mnie wraca. Usiadłem przed jednym grobem. Wylądował na nim kruk. Był cały czarny, a jego pióra błyszczały.
-Znowu ten sam grób?-mówiłem do kruka chodź wiedziałem, że i tak mi nie odpowie. Kiedy był mały wyleciał z gniazda. Kiedy jeszcze mój brat żył, co prawda miałem z 2 miesiące, ale zajmowaliśmy się chwilę tym stworzeniem. Teraz ciągle siedzi na jego grobie.
-Tobie też go brakuje?-położyłem się przed grobem Tristan'a. Kruk był symbolem mądrości. Nie wątpiłem w to, że mój brat był mądry, i był miły. Dla każdego. Zaprowadziłby pokój. To on miał przejąć całą watahę. A nie ja! Wiedziałem, że źle nią rządzę, ale gdy staram się coś zmienić..wiem jak kończą dobrzy. Nawet gdy zniknęli tak zwani ludzie na tym świecie pozostało zło. Nigdy nie zniknie na prawdę. Spojrzałem jeszcze raz na grób, a potem na ptaka. Zwrócił wzrok na mnie. Skoncentrowałem się. Co chciał mi przekazać brat. Musiałem się dowiedzieć. Chyba jedynym sposobem na to był sen. Zamknąłem oczy. Przestałem myśleć o wszystkim. Widziałem cień. Znowu. Pojawił się on - Tristan.
- Bracie - podbiegłem i przytuliłem go. Mogłem to uczynić wiedziałem, że zawsze będzie przy mnie. Wierzyłem w to, że duchy powracają...
- Mały Sombra...
- Nie jestem mały. Ty masz tylko 8 lat.
- Ale ja jestem od ciebie starszy o 8 lat - zaśmiał się. - Teraz miałbym 13...
- Starzec - powiedziałem i uśmiechnąłem się puszczając go z uścisku.
- Mógłbym z tobą rozmawiać, ale muszę ci przekazać wiadomość.
- Jaką.
- Musisz uważać.
- Na co? - dopytałem się go.
- Cień. Twój sprzymierzeniec odwróci się od ciebie. Zaatakuje cię. Będzie chciał odebrać ci życie.
- Kogo wyśle na zabójcę?
- Nikogo. Sam przyjdzie.
- Niemożliwe!
- Musisz zacząć podążać inną ścieżką. Inaczej zginiesz.
- Więc spotkamy się gdy moja dusza odejdzie.
- Bracie. Posłuchaj!
- Nie, to ty posłuchaj! Nie będę już nigdy maltretowany! Wystarczyły mi te 2 niepełne lata. Potem zabiłem rodziców, alfę. Miałem 2 lata. Rządzę 3 lata owszem, ale dobrzy źle kończą. Sam wiesz!
- Nic ci się nie stanie - powiedział. Mimo tego przed oczami ciągle miałem swoją krew.
- Wybacz. Nie stanę się tym kim byłem - odwróciłem się
- Czyli wilkiem?! Wilkiem który ma serce?!
- Ja je mam.
- Nie wiedzę. Nie jesteś nawet w stanie kochać - oskarżał mnie.
- Może to i lepiej. Nie zniszczę życia innej osobie - zamknąłem oczy i obudziłem się. Wstałem. Wiedziałem. Nie byłem tym kim mówił. Nie potrafiłem nawet pokochać. Ale wtedy naprawdę chciałbym zabić tą osobę. Nawet nie wiem co to inna miłość niż miłość dwóch braci.
Zacząłem powoli opuszczać teren cmentarza. Kruk wzbił się w powietrze i odleciał. Zobaczyłem jeszcze jak przyniósł jakiś biały kwiat i położył go na grób mego brata. Ruszyłem z cmentarza. Kolejna przeprawa przez bagna...Miałem nadzieję, że teraz nie otoczy mnie sen. Zacząłem powrót lekkim truchtem. Potem zmieniłem go w bieg. Przeskoczyłem prze bien. Był obrośnięty mchem. Gdy tylko wylądowałem moje łapy ugrzęzły w błocie. Próbowałem się wydostać. Pierwsza łapa, druga, trzecia i czwarta. Nim się jednak spostrzegłem znowu tonąłem w błocie. Nie miałem jak się wydostać.
- Serio?! Mam umrzeć w błocie?! - krzyknąłem. Zauważyłem szansę. Musiałem spróbować jeszcze  raz. Ostatkami sił wydostałem łapy. Przeturlałem się. Wpadłem do wody. Nie miałem już sił. Znowu ból. Opadłem na dno. Może wydostałbym się gdyby znowu łapa nie zaplątałaby się w wodorosty na dnie.
Pęcherzyki powietrza uciekały z mojego pysku. Spojrzałem prze mątwą wodę. Biały punkt. Straciłem poczucie. Zemdlałem.
- A nie mówiłem! - mój brat krzyczał. - Umrzesz żałośnie. Nikt cię nie znajdzie! Musisz się podnieść! - na te słowa otworzyłem oczy. Zacząłem się rwać. Zauważyłem, że biały punkt zbliża się bardzo szybko. Wyrwałem się z wodorostów i wypływałem na powierzchnię. Wynurzyłem się... Wziąłem głęboki wdech. Plusk! Zębiska były tuż przy mnie. Wyskoczyłem na brzeg. Oddaliłem się. W płucach nadal miałem wodę. Musiałem to z siebie wykrztusić. Upadłem i brałem głębokie wdechy. Zasnąłem.
Byłą noc kiedy się obudziłem. Wstałem i z bólem i ostatkami sił zacząłem wracać do watahy.
Już widać! W końcu mogę czuć się bezpiecznie. Chwiejnym krokiem wszedłem do swojej jaskini. Upadłem na krokodyle skóry.
Nie raz, nie pięć razy a nawet ponad dziesięć razy zabiłem te bestie, a dzisiaj jedna z nich prawie mnie zabiła. Mogłem w spokoju zamknąć powieki i zasnąć...
Spałem. Obudził mnie trzepot skrzydeł
- Czy ja nigdy nie mogę się wyspać?! - byłem sfrustrowany. Do jaskini wleciał kruk.
- Coś się stało? - spojrzał na mnie dziwnie po czym odleciał. Wstałem i odsunąłem zasłonę. Poraziło mnie światło słoneczne. Dopiero teraz poczułem głód. Wyciągnąłem się i wyszedłem na polowanie. Zobaczyłem samotną łanię. Może szukała młodego które zabiłem kilka dni wcześniej? Schowałem się w krzakach. Czekałem na moment i wskoczyłem na jej grzbiet. Zrzuciła mnie. Podniosłem i przegryzłem jej gardło. Jeszcze chwilę jej nerwy działały. Mogłem spokojnie zacząć jeść... Szelest. Przechyliłem głowę w stronę krzaków.

<Ktoś?>

piątek, 7 listopada 2014

Avenis

Imię: Avenis
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Klan: Południa 
Stanowisko: Samica Betha
Charakter : Zawsze mądra, sprawiedliwa i wierna watasze. Czasami zwariowana, szalona i porywcza. Lubi zabawę ale nie do przesady. Stanowcza odważna i pewna siebie. Uparta jak osioł i sprytna jak lis. Posiada nutkę tajemnicy, nigdy nie mówi wszystkiego.
Rodzina: nie żyje
Potomstwo: ---





Historia: Jej dziadkowie bardzo mocno angażowali się w odtworzenie Watahy Południa po tym jak w tajemniczy sposób się rozpadła i znikła. Gdy wataha się odrodziła zostali jej przywódcami. Jej matka przyszła na świat jako młoda alfa. Gdy dorosła objęła to stanowisko, znalazła sobie partnera i dała życie Avenis. Niestety wilczyca była bardzo słaba i zmarła kilka dni po wydaniu na świat córki. Jej ojciec zajmował się nią jak najlepiej umiał. Pewnego dnia na polowaniu Avenis oddzieliła się od reszty stada. Zabłądziła i nie potrafiła wrócić do domu. Błąkała się trochę po świecie, przy okazji zdobyła wiele umiejętności i doświadczenia. W końcu po prawie dwóch latach wróciła do Watahy Południa. Władzę jednak objęła inna wilczyca, gdyż ojciec małej umarł. Averis zgodziła się zostać betą watahy.
Właściciel: tofeliko